Tym razem trochę mniej standardowa indyjska muzyka z Karthik Calling Karthik.
Audio clip: Adobe Flash Player (version 9 or above) is required to play this audio clip. Download the latest version here. You also need to have JavaScript enabled in your browser.
Poprzedni weekend spędziłem w Manali. Przedłużyłem go sobie o piątek (był wolny, choć jeden wykładowca stwierdził, że i tak zrobi zajęcia :p) i poniedziałek (bo chciałem ;)). Jako, że Manali leży już w Himalajach, miałem nadzieję może na krótki trekking (albo plan B: wspin!), zależało mi więc żeby by tam jak najdłużej.
Wyjechałem w czwartek wieczorem autobusem z Delhi (czas podróży – 14h). Kupiłem najtańszy bilet (450Rs) na zwykły autobus. Gdy dotarłem na miejsce odjazdu autobusu, powiedzieli że mogę upgrade’ować bilet za 300Rs do klimatyzowanego pojazdu . Przeczuwałem, że coś jest nie tak (a poza tym nie chciałem płacić więcej), więc się nie zgodziłem. Moje przypuszczenia okazały się słuszne, przyjechał tylko autobus klimatyzowany ;). Tak więc pojechałem klimatyzowanym semi-sleeperem za 450Rs :D.
Dojechałem do Manali o 8.30 i wziąłem autorikszę do Old Manali, gdzie zamieszkałem w Apple View Paying Guest House (200Rs za noc). Miejsce przyjemne, jak widać na załączonym obrazku (niestety mieszka się w domu obok ;)). Dalej zdjęcia z drogi do Hidimba Temple.
Hidimba Temple jest jednym z głównych zabytków Manali. Ta drewniano-kamienna budowla z 1553 roku robi wrażenie już z zewnątrz. Jednak dopiero w środku można poczuć prawdziwy klimat – niestety nie wolno robić zdjęć :/. Świątynia zbudowana jest wokół jakiegoś świętego kamienia, który wypełnia większość wnętrza, część z niego jest niby-ołtarzem, pod składa się ofiary. Ponadto wewnątrz pali się ognisko, przy którym przez cały czas siedzą i modlą się jacyś mężczyźni. Powietrze przepełnione jest dymem z wielu kadzideł, co jeszcze bardziej dodaje uroku temu miejscu.
Później wybrałem się w górę Old Manali do Manu Maharishi Temple. Świątynia nie była tak zachwycająca jak poprzednia, jednak to jedna z dwóch świątyń poświęconych Manu. Dużo fajniejszy był klimat “górskiej wioski” i tradycyjne budownictwo, które mogłem zobaczyć po drodze (no, nie żebym był jakimś fanem drew-budu, ale cóż ;)).
Wracając spotkałem małego krokodyla.
Potem, przez park, poszedłem do Manali, gdzie poszedłem obejrzeć wpierw Buddyjską Świątynię.
Udało mi się zobaczyć, jak buddyjscy mnisi wykonują flagi modlitewne…
No i moja kolejna miłość – młynki modlitewne!
Potem poszedłem do Tybetańskiej Świątyni. Mimo, że podobna, różniła się klimatem. Tam nikt nie zaglądał, byłem w środku sam.
Potem spotkałem się z Francuzkami, które też przyjechały do Manali na weekend i poszliśmy wspólnie do Vashist.
Po drodze mieliśmy okazję oglądać całkiem niezły zachód słońca. Dziewczyny oczywiście urządziły mały crazy shopping (ja się tylko grzecznie przyglądałem z boku ;)). Btw, fajnie że to fancuzki i nie rozumieją słowa z tego co tu piszę, bo mogę dzięki temu pisać o nich co zechcę :p. Ale nie, jako towarzyszki podróży były całkiem spoko, szczególnie, że raczej tylko spotykaliśmy się czasem na mieście żeby zrobić coś wspólnie (np. zjeść obiad), nie byłem do Nich przywiązany i mogłem realizować moje plany.
Zjedliśmy deser w restauracji patrząc jak ostatnie promienie słońca giną za górami i poszliśmy odwiedzić główną atrakcję tego miejsca – gorące źródła. W tym celu odwiedziliśmy miejscową publiczną łaźnię, która była bardzo klimatyczna (udało mi się, za zgodą tam obecnych, uwiecznić ją na zdjęciach). Nie musicie zamykać oczu, bo wszyscy kąpali się tam w gatkach :). Sorry, z części kobecej mie mam zdjęć :p.
I na tym zakończył się mój pierwszy dzień pobytu w Manali. Czekajcie na więcej :). Cya!
Bardzo mi się podoba jednooki stwór.
Zdjęcia ludzi, moim zdaniem, lepiej Ci wychodzą. Potrafisz w nich uchwycić odrobinę ich uczuć.
Mam nadzieję, że to komplement :p.
Cóż, uczę się, eksperymentuję.
Wydaje mi się jednak, że ludzi dużo trudniej fotografować (chociażby dlatego, że się ruszają ;)). No i zawsze jest dylemat: pytać o zgodę czy strzelać z ukrycia. Pytając o zgodę masz pewność, że nikomu nie przeszkadzasz, za to strzelając z ukrycia masz szansę złapać człowieka w naturalnej pozie.
Mi osobiście podobają się też goście z bębenkiem ;).
Ale staram się, staram się.
Też mi się podoba to zdjęcie. Dlatego napisałem. Naprawdę zdjęcia człowieków:) masz fajne.
Chce zobaczyc więcej – czekam na góry ! :-)
Gór na razie nie będzie (tylko z daleka… przełęcz 4000m. się nie liczy, bo wjechałem tam taksówką ;)), ale umieszczę jakieś zdjęcia z boulderingu niedługo ;).
A teraz droga w góry się zamyka, w ten weekend spadł tam śnieg, więc do Leh dostać można się już tylko samolotem ;).