
Tym razem wybraliśmy się na Rothang Pass. Jest to niemal czterotysięczna przełęcz położona ok. 50km od Manali w stronę Leh. Wjeżdża się tam około 2-3h (pokonując 2000m w górę). Po drodze można zatrzymać się w kilku widokowych miejscach, co też uczyniliśmy ;). Cała wycieczka kosztowała 1500Rs (czyli po 300Rs na osobę). Kilka zdjęć z drogi.
I w końcu dotarliśmy na przełęcz. Masa sklepików, restauracyjek, naganiaczy w stylu “pojeździj pan na koniu”, “zdjęcie z jakiem” i inne takie tam. Szybko wyrwałem się z tłumu i uderzyłem pod górkę ;).
A oto i panorama z przełęczy (pojeździjcie myszką nad obrazkiem, żeby zobaczyć więcej). To widok na północ, najwyższe szczyty mają po 5.5-6tys. metrów.
I więcej widoczków…
Postanowiłem oddalić się od tłumu i znaleźć “moją własną przełęcz”. Uciekłem od uczęszczanych “końskich szlaków” w dół, do jeziorek.
Sceneria przepiękna, ale nie możemy zapomnieć, że jesteśmy przecież w Indiach :D.
Dotarłem w końcu do mojego celu: przydrożna kapliczka widoczna z przełęczy. Prezentowała się bardzo malowniczo, jednak nie mogłem uchwycić tego dobrze na zdjęciach. Światło za mocne, tło za słabe, kapliczka zbyt biała… Chodziłem w kółko, pstrykałem, eksperymentowałem i krzywiłem się z niezadowoleniem…
… aż w końcu wpadłem na rozwiązanie. Fill flash, czyli doświetlenie ciemnych części zdjęcia lampą błyskową. Niestety sam nie jestem zwolennikiem używania flasha, posiadam tylko wbudowaną lampę błyskową, która na dodatek z moim obecnym obiektywem (Sigma 10-20mm F/4.5-5.6 – zarąbisty :D) nie oświetla całego kadru. Ta (oraz kilka poprzednich) sytuacji skłania mnie do zainteresowania się głębiej tym tematem. Ale: najpierw poczytać, potem kupić, potem poeksperymentować ;). Jeśli chodzi o czytanie, to gorrąco polecam każdemu The Hot Shoe Diaries: Big Light from Small Flashes popełnioną przez Joe McNally’ego – zarąbisty styl poparty jeszcze lepszymi fotografiami. Czytam ją aktualnie na kindle, ale zapewne kupię papierową wersję jak wrócę do kraju ;). I tak, dwie próby z flashem:
I jeszcze parę zdjęć z Rothang Pass
Dosyć tego dobrego. Koniec patrzenia na góry. W sumie to nie tak źle, bo trochę mnie tam przewiało (wywiało mi rękawiczkę z kieszeni, więc można powiedzieć że zostawiłem tam coś z siebie ;)), poza tym przymarzłem do aparatu, a wtedy ciężko naciskać spust ;). Kilka zdjęć z drogi powrotnej.
I na koniec – restauracja z której nie odważyłem się skorzystać :). Cya!
amazing !
Dzięki! Mam nadzieję, że przynajmniej trochę nasyciłem apetyt na górskie krajobrazy. Mam nadzieję, że po nowym roku będzie dokładka ;)